Minęły dwa tygodnie od kiedy postanowiłam dzielić się z wami moim doświadczeniem z podróży. Myślę, że krytyczny moment mam już za sobą i wreszcie ruszę z pisaniem co 2-3 dni. Tyle się działo! Minął już tydzień i teraz będę na bieżąco. Przepraszam i zachęcam do czytania.
Dotarłam. ~14.5 godzin lotu, dwie przesiadki, z Krakowa do Tajpej. Ponieważ bilet był kupowany w ostatniej chwili, jedynie lot z Krakowa okazał się być tani. Nie żałuję, spędziłam udane popołudnie, zwiedziłam miasto, próbowałam pozbyć się stresu związanego z wylotem. Na krakowskim rynku udało mi się trafić nawet na paradę.
Faktycznie to pomogło, wyspana i pełna energii ruszyłam na lotnisko i... pierwszy stres! Nie, nic strasznego lub niespodziewanego się nie wydarzyło. Nie wiem czemu ale strasznie obawiałam się odprawy i wszystkiego z nią związanego.
Najbardziej niepewnie czułam się odnośnie tego, jak zostanie potraktowany mój bagaż. Zmieniając linie lotnicze w Seulu nie do końca byłam przekonana, czy dotrze od z Krakowa prosto do Tajpej. Jednak wszystko poszło zgodnie z planem, ujrzałam swoją czerwoną walizę na lotnisku w Taoyuan, niedaleko Tajpej, a zarazem niedaleko Yingge, miejsca w którym obecnie odbywam praktykę wolontariacką.
Sam lot wspominam bardzo dobrze. Krytycznym momentem okazało się jednak czekanie cały dzień w Monachium lot do Seulu. Drogo, pełno ludzi, a ja sama w ciężkim plecakiem, znudzona po 3 godzinach oglądania wystaw sklepowych. Lotnisko jest przeogromne, kilkadziesiąt minut zajęło mi zauważenie wyjścia. Postanowiłam pojechać do centrum, znaleźć tani hostel i przespać się.
Nie ma czegoś takiego jak tani hostel niestety. Znalazłam jednak najtańszy jaki się dało [WOMBATS], blisko stacji autobusowej, z której miałam odjechać na lotnisko następnego dnia rano. Czasu na zwiedzanie nie miałam, jednak zmęczenie dało o sobie znać, więc nie zastanawiając się długo poszłam spać. Podróż z lotniska do centrum zajmuje 45 minut. W czasie jazdy miałam okazję zobaczyć miasto, bardzo mi się podobało, jednak jeden dzień to i tak zbyt dużo jak na mnie w tym mieście.
Przyszedł czas na prawie jedenastogodzinną podróż do Seulu. Wybranie (całkiem przypadkowo) Lufthansy było jedną z lepszych decyzji. Obsługa fenomenalna, standard bardzo wysoki, nudzić się nie było jak - obejrzałam Trance (Polecam! Zaskakujący.) i Hobbita. Jak to z lotem do Korei, w ofercie były koreańskie dania, z czego z chęcią korzystałam. Koreańskie stewardessy chętnie odpowiadały mi po koreańsku na moje proste pytania. Były dość rozradowane - jako jedna z niewielu Europejczyków na pokładzie (widziałam może z 4 osoby...) - gdy cokolwiek powiedziałam w ich języku.
Warszawa z samolotu jest taka... niewielka! Śledziłam podróż z ekranu oraz z okna, niestety szybko się zachmurzyło i ściemniło, więc do wczesnych godzin porannych nie było co oglądać. Na jakąś godzinę przed wschodem słońca przelatywaliśmy nad Pekinem oraz miastami u wybrzeża Chin. To dopiero widok! Od momentu rozpoczęcia lotu nad Morzem Chińskim z niecierpliwością czekałam aż zobaczę Seul.
Na horyzoncie pojawiła się burza, którą sprawnie ominęliśmy. Widok błysków z wysokości ponad 11 kilometrów nad poziomem morza zapiera dech w piersiach. A następnie wschód słońca! I to dopiero początek. ;)
Przyszedł ten wyczekiwany moment, zaczynaliśmy lecieć niżej i zobaczyłam lotnisko Incheon. Pomimo wczesnej godziny nie do pomyślenia było dla mnie chociaż na chwilę spuścić wzrok z takich widoków.
Wylądowaliśmy bezpiecznie.Lotnisko jest... przeogromne? Dla zainteresowanych: TOP 10 lotnisk na świecie. Znajdziecie tu zarówno to w Monachium (6) i w Seulu (2). Najwyższe miejsce przypada w tym roku Singapurowi ale czy naprawdę kogoś to dziwi? ;) Artykuł został opracowany przez Business Insider na postawie World Airport Awards.
Przesiadkę miałam po czterech godzinach. Wystarczająco by zjeść śniadanie, kupić pamiątkę (a o tym później), odnaleźć właściwą drogę i zdążyć na kolejny lot. Tym razem Asiana Airlines, koreańskie linie lotnicze. Poczułam, że jest lato. Turyści z różnych państw Azji, w tym cieszące się popularnością zorganizowane wycieczki dla seniorów - i Ci wszyscy ludzie razem ze mną pragnęli dostać się na Tajwan. Kolejny raz koreańskie jedzenie w samolocie, kilka nieporozumień językowych i lądowanie już w Tajpej. WRESZCIE. Bagaż był, szczegółowa odprawa celna bez problemów (5 minut oglądania mojego paszportu czy aby na pewno nie jest podrobiony) i, 3.07, godzina 11:45, JESTEM NA TAJWANIE.
Pierwszy problem - po 15 minutach czekania nadal nikt mnie nie odebrał. Nie dałam rady połączyć się z internetem by sprawdzić, czy może jest małe opóźnienie ze strony osób z AIESEC NTPU. Zrezygnowana w końcu usłyszałam nieśmiałe: Helena? Zaczęło się.
Tak. Ten post dotyczy JEDYNIE mojej podróży na Tajwan. I jak zauważyliście do południa w środę. Gdzie reszta? Będzie za parę godzin. ;) Mam wszystko dokładnie zapisane w notesie, więc nie ma obaw, że o czymś zapomnę. Poza tym jestem zobligowana do pisania bloga o moim wolontariacie w Yingge, więc muszę dopilnować by wszystko i tu było dopięte na ostatni guzik. Pierwszy tydzień był intensywny, więc proszę, jeśli jesteście zainteresowani poczekajcie jeszcze moment aż uda mi się wszystko ogarnąć. ;)